Za kulisami fotografii larpowej

Zawód fotografa to nie tylko radosne bieganie z aparatem, pstrykanie fotek (wiecie, że wielu fotografów nie lubi tego określenia?) i klikanie magicznego guziczka, który robi wszystko. To zawód wymagający sporo wyczucia, zaangażowania, ciągłego samodoskonalenia i inwestycji. A przy tym obarczony sporą dawką odpowiedzialności i presji. Zapraszam do tekstu, który przybliży Wam tajniki pracy larpowych malarzy i rozjaśni tajniki branży.


Dlaczego tak drogo?

Poruszając kwestie najmniej eleganckie, jakimi są kwestie wynagrodzenia trzeba zacząć od jednej, absolutnie fundamentalnej rzeczy. Fotografia to nie tylko pasja, hobby, przyjemność, spełnienie potrzeby doceniania czy wyszalenia się na polu sztuki. Przede wszystkim jest to praca. Sposób, na jaki fotograf (nawet ten weekendowy!) zarabia na chleb, rachunki, leki dla chorego kotka czy na coś, co larpowcy powinni zrozumieć szczególnie – na przyjemności. I jest to kwestia niepodważalna, z którą nie powinniśmy dyskutować – mimo że zdarzyło mi się już kilkukrotnie usłyszeć, że „ja nie będę płacił na pana hobby”. Skoro już najważniejsza sprawę związaną z robieniem zdjęć (nie tylko larpowych), możemy podjąć próbę odpowiedzi na pytanie „dlaczego to kosztuje więcej niż butelka wina”. 

Powyżej (lub poniżej) znajdziecie przedstawiony przeze mnie orientacyjny donut mówiący o ilości pracy podczas fotografowania standardowego, weekendowego wydarzenia. Jest to mniej więcej 40 godzin. W czasie akcji fotograf przepracowuje mniej więcej 33 godziny – robiąc zdjęcia, wykonując zdjęcia pozowane, wykonując postprodukcję „na już” (w końcu organizator i gracze chcą mieć materiał tak szybko jak się da). Przedstawione przeze mnie godziny opieram mniej więcej na moich doświadczeniach – czasami jest to więcej, czasami mniej. Pamiętajcie jednak, że praca na samej grze nie kończy pracy fotografa! Absolutnie. Poza tym czasem trzeba wszakże przygotować wszelkie dokumenty (umowy, zgody, itd.) – jest to forma prelarpowa. Formą postlarpową są z kolei działania związane z dystrybucją materiału – odpowiedni eksport plików, przygotowanie watermarka, podział na podfoldery, w niektórych przypadkach cenzura zdjęć. Są to dodatkowe godziny, czasami kilka, czasami kilkanaście. Mamy zatem pierwszą składową ceny – czas pracy.

Mała głębia ostrości, tryb śledzenia ostrości, czas naświetlania, dystorsja… Nie wszyscy wiedzą co to znaczy. I umówmy się – nie musicie tego wiedzieć. Wszelkie aspekty techniczne związane z fotografią stoją po stronie fotografa. Zarówno jeśli chodzi o obsługę sprzętu, jego dobór jak i „walkę” o odrobinę światła. Odruchowe dobieranie ustawień, budowa kadru, gra planami czy doszukiwanie się tego, czego nie widzi gracz – to nasze zadanie. Dźwigając ciężki, nietani sprzęt, znając jego możliwości jesteśmy w stanie pokazać wykreowany przez Was, graczy, świat na statycznym obrazie. No właśnie, sprzęt… Często zachwycacie się naszymi zdjęciami. Jak pięknie dobrany kadr, perspektywa, rozmyte tło i tak dalej. Nasza wiedza i doświadczenie pozwala nam na wykorzystanie sprzętu, który mamy w rękach. A nie jest on tani. Ktoś powie, że to, co piszę to głupota. Bo może wystarczyłby aparat za 2000 złotych. Pewnie tak. Jak najbardziej by wystarczył. Jakby nie patrząc, stary dobry Fiat 126P też by dojechał do mety w czasie wyścigu F1. Tylko chyba nie o to chodzi, by mieć po prostu zdjęcie. I Wy i my chcemy mieć Zdjęcia. Tak oto poznaliście kolejne składowe… doświadczenie, wiedzę i sprzęt. 

Podsumowując – nie powiem Wam, ile macie zapłacić za larpa. Raz będzie to 800 złotych, raz 1500 a raz 4000. To zależy od wielu czynników – jak chociażby liczba graczy, czas gry, teren czy warunki na miejscu. Wszystko to wpływa na cenę. Najważniejsze jednak są zmienne, o których opowiedziałem Wam powyżej. Myślę, że inwestując nierzadko tysiące złotych w grę i sprzęt warto wydać ciut więcej, by magicznie zamienić trójwymiarowe chwile w dwuwymiarowe wspomnienia.



Czas łowów

Kto mnie zna i miał ze mną do czynienia ten wie, że żartobliwie mówię, iż idę na łowy. Poniekąd jest to prawda – będąc fotografem staram się łowić – ciekawe kadry, sytuacje, miejsca, detale. Przede wszystkim – Was. I tutaj dochodzimy do całkiem ważnej sprawy – relacji fotograf-gracz. Jeśli miałbym streścić, dosyć chłodno, tę relację, to powinienem powiedzieć, że nie powinna w ogóle jakakolwiek zaistnieć. Brzmi to dosyć dziwnie, ale jednocześnie prawdziwie. Musimy pamiętać, że między Wami a mną jest najczęściej spora fosa – Wy gracie, jesteście w danym świecie, jesteście jego częścią, tworzycie go. Ja, jako fotograf, jestem czymś pomiędzy off-em a in-em. Zapewne różni fotografowie i fotografki mają różne doświadczenia. W czasie mojej pracy jestem „duchem” – nie gram, poruszam się między graczami, fotografuję ich, ale nie wchodzę w żadne interakcje z nimi. Jestem tym przeciągiem, co czasami trzaśnie drzwiami ale nikt go nie widzi. I uważam to za najlepszą formę pracy. Wierzę też, że to może pomóc Wam. Jeśli nie odzywam się, po prostu przechodzę – szybciej przestaniecie zwracać na mnie uwagę. Oswoicie się z tym, że robię Wam zdjęcia. Wy nie wyjdziecie z gry, ja uchwycę ładne, naturalne sceny. Tutaj oczywiście warto wspomnieć, że możecie mi ułatwić pracę, a zarazem dać sobie szansę na jeszcze lepsze zdjęcia. Co powinniście zrobić? Nie, raczej nie zaczepiajcie mnie. Po prostu… grajcie. Starajcie się aktywnie uczestniczyć w życiu świata. Nawet jeśli Wasza postać to nieruchawy pijaczyna – spróbujcie nadać mu barwy i ekspresji. Czasami wystarczy gra mimiką, scenografią czy przedmiotami, których używacie. Spojrzenie w obiektyw nie jest niczym złym – o ile nie jest ostentacyjne. Z kolei pozowanie – nie polecam. Staram się omijać obiektywem osoby, które usilnie w czasie gry pozują. A przynajmniej wtedy, gdy ich pozowanie nie pasuje do kontekstu sceny. Pamiętajcie – nie gracie sami dla siebie, prawda? Nie chcę się wypowiadać tutaj za innych fotografów, ponieważ każdy ma własny styl pracy. Natomiast z ręką na obiektywie mogę Wam powiedzieć jedno – będę chodził między Wami jak najwięcej się da. Waszym zadaniem jest tylko i aż jedna rzecz – granie. 

Każdy lubi fotografować i oglądać barwne sceny jak bitwa, szyki wojska, bitki, pojedynki. Tak, to szalenie ekspresyjne i fotogeniczne momenty. Przyznam Wam jednak, że nic nie cieszy mnie bardziej jak drobne „eventy” w czasie larpa – a to jakaś kłótnia, a to gra w kości, a to może skruszony kondotier klęka przed kochanką. Śpiewy w karczmie? Gotowanie strawy? A może chwila zadumy w kapliczce? Wszystkie takie chwile są szalenie ciekawe dla fotografa. Mi pozwalają uchwycić coś interesującego, Wam pozwalają na wchodzenie „mocniej” w świat a nam… podziwianie zdjęć! Pamiętajcie, nie ma nic nudniejszego niż postać siedząca wiecznie pod drzewem i patrząca się w przestrzeń lub popijająca coś z kielicha czy kubka. Owszem, można zrobić dwa czy trzy takie portrety – ale historii się z tego nie stworzy. W krótkich słowach – ja, jako Wasz malarz chcę akcji. Dużych, małych, maluśkich, tyci tyci… ale akcji! Dajcie mi swoje emocje, a przemaluję je na dzieła, które ozdobią Wasze komnaty!

Jak to jest z tym prawem?

Nadszedł upragniony moment – dostajecie zdjęcia w swoje rączki. Przeglądacie, komentujecie, lajkujecie, kopiujecie, wrzucacie u siebie, repostujecie. I robicie dziesiątki innych rzeczy z nimi. Snując rozważania o powyższym tekście uznałem, że warto dać i Wam liznąć pewnych zagadnień związanych z prawem autorskim. Nie każdy je zna bo i nie każdy znać je musi – choć w czasach kultury cyfrowej i zalewu twórczości warto znać choćby podstawy tej wiedzy tajemnej. 

Na początek chciałbym opowiedzieć Wam o różnicy między autorskim prawem majątkowym a autorskim prawem osobistym. To pierwsze można zbyć, czyli kolokwialnie mówiąc – sprzedać. I sprzedaję je, jako fotograf, organizatorom larpów. Czy to na zasadzie licencji, czy na zasadzie przeniesienia praw – to już sprawa wtórna. Na czym jednak to prawo polega? Ano na tym, iż organizatorzy mogą przekazywać zdjęcia dalej innym podmiotom, czyli tzw. licencjobiorcom. Mowa o Was, mowa o konferencjach larpowych, mowa o grupach graczy, mowa o mediach branżowych. Mają prawo czerpać zysk ze zdjęć, które kupili podpisując umowę z fotografem. Ciekawsze jednak i zdecydowanie ważniejsze są drugie prawa – autorskie prawa osobiste. One są już niezbywalne – nie można ich sprzedać. Są zawsze, na stałe, związane z autorem danego utworu (zdjęcie z lampa jest utworem lub inaczej dziełem. 

Co wchodzi w zakres autorskich praw osobistych? Jest kilka ważnych punktów, o których należy wspomnieć. Między innymi prawo do oznaczenia autorstwa – czyli kolokwialnie rzecz ujmując – prawo do bycia podpisanym jako autor zdjęcia. Wiele osób próbuje „barteru” w stylu zdjęcia za podpis – nieświadomie oferując coś, co fotografowi należy się z pozycji wymogu ustawowego. Nie idźcie tą drogą! Drugim ważnym aspektem jest prawo do nienaruszalności treści i formy utworu. Oznacza to, że nikt bez zgody autora nie ma prawa ingerować w to jak zdjęcie wygląda (jakie ma kolory, kontrasty, kadr) ani w to, co na nim się znajduje (dodawanie lub usuwanie elementów). Takich zmian można dokonać tylko za pozwoleniem autora. Często da się zaobserwować zdjęcia z larpów, które lądują na instagramie z nałożonymi filtrami. Najczęściej nie wygląda to dobrze. Z perspektywy zawodowej, jaką przyjmuje fotograf, ktoś spojrzy później na takie zdjęcie i pomyśli, że to autor wykonał takie dzieło. I może to godzić w renomę i markę danego twórcy. Stąd też mój gorący apel – nie przerabiajcie naszych zdjęć! On są już gotowe i dzielcie się takimi, jakie otrzymaliście. A jeśli już bardzo potrzebujecie zmian – zapytajcie, a wspólnie popracujemy nad Waszą wizją. A w końcu każdemu z nas zależy na dobrej współpracy i klimacie opartym na przyjaźni, prawda? Osobną kwestią są memy, tak ukochane przez graczy. Każdy fotograf pewnie ma do tego inne podejście, natomiast ja cieszę się, jeśli moje zdjęcia są materiałem „memogennym”. Jeśli jednak fotografa nie znacie, nie kojarzycie albo nie jesteście pewni czy zdjęcia wykonywał dla organizatora – czasami warto się z nim skontaktować. Ot, dla higieny kontaktów graczo-fotograficznych. 

Prawo autorskie chroni twórcę przed wieloma sposobami nieodpowiedniego wykorzystania jego dzieła. Czasami trudno się w tym połapać, ale stara zasada mówi, że najprościej zapytać.

Jak widzicie, praca fotografa nie jest tylko dobrą zabawą, ale także wyzwaniem. Każdy robiący zdjęcia zderza się z wieloma przeszkodami, rozpoczynając od realiów rynkowych, idąc przez zmęczenie fizyczne i psychiczne, a kończąc na warunkach pogodowych, które nie rozpieszczają. Co daje najwięcej energii do pracy podczas larpa? Nie zarobek, który oczywiście też jest ważny. Ale praca z Wami, graczami. Przyjacielskie relacje, znajomości na całe życie i masa pozytywnych wspomnień. A dobre kontakty bardzo często opierają się na wiedzy i wzajemnym zrozumieniu. Mam nadzieję, że powyższe wynurzenia, na nie zawsze eleganckie tematy, pomogą Wam nieco bardziej zrozumieć tajniki branży fotograficznej, nie tylko larpowej.

Bartek Janiczek, dla jednych znany jako właściciel marki Rekografia, dla innych „ten z aparatem”, a dla jeszcze innych – nieznany grubasek z brodą. Od około 11 lat związany zawodowo z fotografią, w tym koncertową, biznesową i portretową. Przez 8 lat wyciskał ze studentów siódme poty, by pokazać im odrobinę magii obiektywu. Od 2014 roku uwiecznia rekonstrukcje historyczne, a od 2017 – larpy. Prywatnie zgryźliwy kontestator świata, pierogomaniak i fan słowa pisanego. Z wyboru Wrocławianin.